Przejdź do zawartości

Strona:Zygmunt Sarnecki - Harde dusze.djvu/59

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

a z szóstem niech już będzie podług woli i łaski jedynego jej brata i opiekuna, bo chociaż pan Cydzik tej łaski nie odrzuca, lecz też i granic żadnych jej nie zaznacza... i nic jeszcze o szóstem „p“ nie wiedząc, przez usta moje prosi i zaklina, aby dziewica ornament tego domu rączki swojej i dobrego serca mu nie odmawiała, i aby jedyny jej brat i opiekun był przed najmilszą siostrą swoją jego życzliwym pośrednikiem i orędownikiem. (Ociera pot z czoła chustką. Salusia zagryza wargi i milczy).

Konstanty. O mojem przyzwoleniu i życzliwem do siostry pośredniczeniu niech pan Władysław Cydzik nie ma żadnego wątpienia. Owszem: przyzwalam, błogosławię i za promocyę dla siebie, jako i dla siostry mojej poczytuję. Ażeby na to dowód złożyć, oświadczam, że siostra moja i bez szóstego „p“ nie pozostanie i jeżeli za pana Cydzika wyjść się zgodzi, sześćset rubli posagu na stół... (Urywa, chwilę milczy i po siostrach spogląda). Choć niektóre ludzie inaczej mówią, podług zdania mego najmłodszej siostrze najwięcej odemnie się należy, bo maleńką jeszcze i ledwie troszkę od ziemi odrosłą umierające rodzice mnie ją przyporuczyli i ja jej prawie ojcem byłem. (Głos mu drży ze wzruszenia, ociera oczy wierzchem ręki, poczem dumnie podnosi głowę i mówi). Sześćset rubli posagu ona odemnie otrzyma na stół, w gotówce. Trzy krowy też z obórki mojej niech sama sobie wybiera, a o kobiecych łachmanach to już starsze siostry pomyślą, ja zaś i w tem dopomogę. (Głośno i dobitnie). Tak obiecuję i obietnicy dopełnię, choć mi