Przejdź do zawartości

Strona:Zygmunt Sarnecki - Harde dusze.djvu/153

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
SCENA CZWARTA.
CIŻ SAMI, KULESZA, JERZY, MIKOŁAJ CHUTKO, AURELIA, GOŚCIE WESELNI; potem KONSTANTY, WŁADYSŁAW CYDZIK, JAŚMONT, ONUFRY CYDZIK, PANCEWICZ, ZANIEWSKI, MICHAŁ i SZLACHTA ZAŚCIANKOWA.
Kulesza (wychodzi z domu). Co znaczą te krzyki?... co to jest? co się stało?
Dziewka. Jakaś młoda dziewczyna...
Parobek. Nie... panna... w sukni...
Wieśniaczka. Tu razem z nami stała, ale niby nie swoja, nieprzytomna...
Dziewka. Patrzyła, patrzyła... aż nadszedł jakiś szlachcic... z nim gadać zaczęła...
Parobek. A potem nagle porwała się... i buch do wody! Dziewka. A ten drugi, co z nią gadał, dalej za nią... także wskoczył do rzeki.
Kulesza. I cóż? i cóż?... mówcie na miłość Boską! Włościanka. Wir ją porwał... pewno utonęła.
Jerzy (wchodzi z Aurelia, opierającą się na jego ramieniu). Utonęła!... Kto utonął?
Kulesza. Mówią, że jakaś młoda kobieta.
Włościanie (głosy zmieszane). A ooo! Bywaj, bywaj! Jan ich na łódź wyciąga... On żyw... stanął na nogi!... Ale ona... Omdlała, czy umarła?... Bieda! bieda!
(Po tych krzykach chwilowa cisza. Łódź przybija do brzegu. Gabryel i Jan wynoszą martwe ciało Salomei na brzeg i niosą naprzód sceny).