Przejdź do zawartości

Strona:Zygmunt Sarnecki - Harde dusze.djvu/144

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
AKT PIĄTY.
Noc księżycowa. — Z prawej strony, na drugim planie, dworek Kuleszy w Laskowie. — Front długi od ogrodu. Okna rzęsiście oświetlone. Drzwi parapetowe. — Kłąby krzewów. Drzewa owocowe. — W głębi płot, w środku w części rozebrany. — Na żerdziach wiszą sieci rybackie. Za płotem rzeka.
SCENA PIERWSZA.
SŁUŻBA DWORSKA, WŁOŚCIANIE, WŁOŚCIANKI.
(Wszyscy pod oknami dworu).
Parobek. W dużej sali jedzą dziś weselną wieczerzę, bo gości huk zjechało.
Dziewka. W jadalnym pokoju, co od ganku, nie pomieściliby się pewno.
Włościanka. A stół, jak ślicznie przybrany! Ile kwiatów!
Włościanin. Placki, ciasta... wino, piwo...
Parobek. Raz, dwa, trzy... pięć... dziesięć... dwadzieścia... trzydzieści osób!
Dziewka (do włościanki). Ten stary, siwy, to chłop, prosty chłop, tak jak i wy... i my wszyscy... ociec pana młodego. A ta mała staruszka, z twarzą ciemną, pomarszczoną, to jego matka.
Włościanin. Niech im Bóg da zdrowie!... a i panu Kuleszy też, że dziecko rodzone i ukochane za syna chłopskiego wydaje.
Parobek. Ten tam na rogu stołu, co powstał i kieliszek w ręku trzyma, to pan z panów, Horosz, dziedzic na trzech wsiach...