Przejdź do zawartości

Strona:Zygmunt Sarnecki - Harde dusze.djvu/129

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Gabryel (z boleścią). Co boli?... co cię boli?... (Nachyla usta swoje do jej czoła, jakby chciał pocałować, ale się wstrzymuje). Salusia! moja ty droga... powiedz, co boli?
Salomea (j. w.). Ciągle mi on przed oczami stoi... ciągle... ciągle... Ciągle głos jego słyszę mówiący: „Nie dbaj o posag, czy ci brat da, czy nie da, ja ciebie w jednej koszuli wezmę i szczęśliwy będę!“... Taki on dobry był, tak mnie kochał... Co ja jemu zrobiłam! co ja jemu zrobiłam! że się nie odzywa... że nie napisał... że do Anulki nie przyjechał... co ja jemu zrobiłam, nieszczęśliwa!
Gabryel (nie wypuszczając z objęć Salomei wznosi w górę oczy i wzdycha). Zapomnisz... odżałujesz...
Salomea (odskakuje od Gabryela i mówi z gniewem i oburzeniem). Ani ja o nim zapomnę, ani ja go odżałuję... Gabryś głupi jest... Gabryś nic nie rozumie...
Pancewiczowa Zaniewska i Końcowa (za sceną). Salusia! Salusia! Salusia!
Salomea (ze wstrętem). Ot! już i wołają!... (Po chwili) Wiesz Gabryś...
Też same głosy (za sceną). Salusia! Salusia! Salusia!
Salomea. Wiesz Gabryś? Chcę... o! tak chcę wszystko im w oczy cisnąć i polecieć... polecieć... (Wybiega).
SCENA ÓSMA.
GABRYEL, potem DWIE DRUŻKI i KILKA DZIEWCZĄT potem OKTAWIA i BARBARA.
Gabryel (szeptem). Głupi!... o, głupi!to prawda jest... Bo na co serce mam... a w sercu ona, ona... tylko ona!