Strona:Zygmunt Różycki - Wybór poezji.djvu/342

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Bo ludzie cierpieć, kochać już nie mogą,
Bo pieśń, co nieraz z piersi im wybucha,
Nie ma błyskawic, nie drży słońc pożogą,
Bo są jako ta łódź wiotka i krucha,
Kędyś na obszar cichych wód rzucona,
Którą najlżejszy nawet wiatr pokona!

Cierpię, bo widzę, jak los gnie i łamie
Tych, którzy serca mają kryształowe,
A zaś na czole wypisane znamię
Dumy, — a w oczach błyski piorunowe,
Że ten zwycięża tylko, który kłamie,
Aibo z czartami prowadzi rozmowę
Miast słuchać bóstwa słonecznej pochodni,
Która się lęka występku i zbrodni!

Cierpię, bo widzę tylko dookoła
Na tej przesmutnej ziemicy obszarze
Ćwiekami grzechu poorane czoła,
Ach! i przedwcześnie uwiędnięte twarze,
Którym nic wrócić młodości nie zdoła,
Że w proch się wszystkie rozpadły ołtarze,
Błyszczące świętych ideałów złotem,
Pod druzgocącym niszczycieli młotem!

Cierpię potrzykroć, cierpię przeogromnie,
Że tak przelotne są szczęścia godziny,
Że tylu ludzi ginie gdzieś bezdomnie
Za cudze grzechy i za cudze winy
I kiedy sobie jeszcze uprzytomnię,
Że by się słońcem mogły stać ich czyny,
Gdyby ich śmierci nie dotknęła ręka,
Serce mi z bólu łamie się i pęka!

Cierpię potrzykroć, żem jest taki mały,
Choć ognie uczuć rwą mi biel mej duszy,