Strona:Zygmunt Hałaciński - Złośliwe historje.djvu/52

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
FINANSISTA.





Lwów, w lipcu 1910.

Drogi Ojcze! Pospieszam uspokoić Drogiego Ojca, dlaczego dotąd nie przyjechałem na wakacye. Powód wyjaśnię krótko, a pewny jestem, że sprawi on Ojcu niezmierną radość. Przy egzaminie padłem. Umiałem celująco — a dostałem z kilku przedmiotów niedostatecznie. Ojciec, jako prezes tylu towarzystw, zechce tą sprawą zająć się gorąco i poruszyć nią nietylko powiat, ale sejm i parlament. O to Ojca bardzo proszę i liczę, że się nie zawiodę, bo przyznam się szczerze, że niedopilnowanie tej sprawy przez Ojca uważałbym za wielką lekkomyślność.
Jak jestem przepełniony myślą, aby się wybić na człowieka, chociaż mi szkoła rzuca kłody pod nogi, niech Ojcu posłuży za dowód praca moja na zupełnie innem polu — bo na polu przemysłowca i finansisty.
W kamienicy, w której mieszkam, zajmuje pomieszkanie niejaki pan Hirsch, człowiek młody, który do szkół prawie nie chodził, a pracując uczciwie i w ciszy, dorobił się majątku tak, że buduje już trzecią kamienicę.
Jest to obywatel zacny, a że się z nim zaznajomiłem, mam nadzieję w krótkim czasie przyjść do takiego kapitaliku, abym mógł kupić wioskę od sąsiada kochanego Ojca i w ten sposób zaokrąglić nasz majątek rodowy.
Otóż spotkałem się z panem Hirschem przed 3-ma tygodniami i pytam go prostu z mostu:
— Panie Hirsch, w jaki sposób można zarobić dużo pieniędzy?