Strona:Zweig - Amok.pdf/92

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

drgają z elektrycznego napięcia, jak dużo drobnych płomyków żarzy mi się pod wyprężoną skórą. Wszystko zadawało mi ból, wszystko było otoczone małemi płomykami, a wzrok — na cokolwiek padł — parzył się. Głębia istoty mojej była wzburzona, czułem, jak wiele zmysłów, zazwyczaj śpiących w tępym mózgu, otwierało się, jakby małe nozdrza, któremi czułem — żar. Nie wiedziałem już, co z tego było mojem własnem wzburzeniem, a co wzburzeniem świata; cienka błonka czucia między mną a światem była zerwana. I kiedy, tak zgorączkowany patrzyłem w dolinę, która się stopniowo zapełniała światłami, czułem, że każde małe światełko we mnie wnikało, każda gwiazda paliła mnie aż do krwi. Było to to samo bezmierne gorączkowe wzburzenie od zewnątrz i od wewnątrz, które tak namiętnie i gorąco wokoło mnie się kłębiło, pozornie we mnie wciśnięte, a jednak coraz bardziej rosnące i żarzące się. Miałem uczucie, jakby to tajemnicze, żyjące jądro, zamknięte w poszczególnych przedmiotach paliło się w wewnętrznej głębi mojej istoty. Wszystko odczuwałem w magicznem rozbudzeniu zmysłów, gniew każdego najdrobniejszego listka, tępe spojrzenie psa, który ze spuszczonym ogonem skradał się koło drzwi. Wszystko odczuwałem, a wszystko, co odczuwałem, bolało mnie. Prawie fizycznym stawał się we mnie ten ból, a gdy dotknąłem ręką stołu, drzewo zatrzeszczało sucho pod palcami, jak żagiew.

Gong oznajmił hałaśliwie czas obiadowy. Głęboko wdzierał się we mnie ten metalowy dźwięk,

88