Strona:Zweig - Amok.pdf/80

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przypuścić, że to był sen, albo jakieś fantastyczne zjawisko, gdyby mi między pasażerami nie był wpadł w oko jakiś pan z krepą na ramieniu, holenderski kupiec en gros, który, jak mi opowiadano, stracił żonę na jakąś gorączkę podzwrotnikową.
Widziałem go, jak chodził tam i napowrót, poważny i strapiony, zdala od nich, a ta myśl, że znałem jego najtajniejszą troskę, napawała mnie tajemniczym strachem. Schodziłem mu z drogi kiedy przechodził koło mnie, żeby nie zdradzić wzrokiem, że więcej wiedziałem o jego losach niż on sam.

W Neapolu, w porcie zdarzył się ten dziwny wypadek. Większość pasażerów opuściła okręt, ja sam byłem tego wieczoru w operze, a potem w jednej z jasnych kawiarni na via Roma. Kiedy wracaliśmy łódką do okrętu, spostrzegłem, że kilka łodzi z pochodniami i lampami acetylenowemi obszukiwało dookoła statek, a na górze na ciemnym pokładzie był jakiś tajemniczy ruch, widać było żandarmów i karabinierów. Zapytałem jednego marynarza, co się stało. Odpowiedział wymijająco, ale w taki sposób, że odrazu poznać można było, że ma nakazane milczene. A także i następnego dnia, kiedy okręt bez znaku, że zaszedł jakiś wypadek, wpłynął dalej spokojnie do Genui, nie można się było niczego dowiedzieć. Dopiero we włoskich gazetach czytałem potem romantycznie zredagowaną wiadomość o rzekomem nieszczęściu, które miało się wydarzyć w porcie neapolitańskim.

76