Strona:Zweig - Amok.pdf/78

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Czy pan rozumie teraz, dlaczego nie mogę widzieć ludzi... słuchać ich śmiechów... patrzeć, jak flirtują i łączą się w pary... Bo tam na dole, w magazynie, między pakami herbaty i workami orzechów stoi ukryta trumna... Nie mogę się tam dostać, bo drzwi są zamknięte, ale zdaje mi się, że ją widzę i myślę o niej ustawicznie, podczas kiedy tu grają walce i tango... Pewnie, że to głupota z mej strony, bo morze kryje w swych falach miljony umarłych, a w każdej piędzi ziemi, po której się stąpa, gnije jakiś trup... ale mimo to nie mogę tego znieść, jak urządzają tu zabawy i tak głośno się śmieją... Czuję ciągle tę umarłą, wiem czego chce odemnie... wiem, mam jeszcze jeden obowiązek, jeszcze nie skończyłem wszystkiego... jeszcze jej tajemnica nie jest uratowana... jeszcze mnie nie zwolniła z danego słowa...

Z pokładu słychać było odgłos ciężkich kroków i pluskanie wodą, to marynarze zaczęli szorować podkład. Zerwał się, jak złapany na gorącym uczynku, mamrocąc:
— Idę już... idę...
To była męka patrzeć na niego. Na jego zmęczone zapuchnięte oczy, czerwone z pijaństwa czy z łez. Unikał mojego współczucia, odczuwałem w jego zgarbionej postaci — wstyd, niesłychany wstyd, że się zdradził przedemną, przed tą nocą. Mimowoli powiedziałem:

— Czy mogę przyjść do pana popołudniu do kabiny?...

74