Strona:Zweig - Amok.pdf/72

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mego przyrzeczenia, żeby rodzaj tej śmierci pozostał tajemnicą... Niech pan mnie posłucha: daję panu słowo honoru, jeżeli pan podpisze ten certyfikat, że ta kobieta umarła... śmiercią przypadkową, opuszczę jeszcze w tym tygodniu to miasto, wogóle Indje!.. Jeżeli pan zażąda, wezmę rewolwer i zastrzelę się w chwili, kiedy trumna będzie już w ziemi i kiedy będę miał pewność, że nikt... pan rozumie: nikt — nie może już niczego dochodzić. To panu może wystarczy — to musi panu wystarczyć.
Musiało być coś groźnego, coś niesamowitego w moim głosie, bo kiedy mimowoli przystąpiłem bliżej — cofnął się przedemną, tak jak ludzie uciekają przed opanowanym szałem amoka, kiedy chory biegnie wywijając sztyletem... I naraz, i naraz... jego harda podstawa ugięła się. Mruknął z miękkim oporem:
— To byłby pierwszy wypadek w mojem życiu, że podpisałbym fałszywe świadectwo; w każdym razie może znajdzie się jakaś forma, wiele rzeczy się zdarza... Ale nie powinienbym tak bez bliższych...
— Naturalnie, że pan nie powinien — pomogłem mu, żeby go wzmocnić w jego przekonaniu (tylko prędko, tylko prędko, tykało mi w uszach); ale teraz, kiedy pan wie, że pan by tylko zmartwił żyjącego, a umarłej wyrządził nieopisaną krzywdę, teraz nie będzie się pan wahał?
Kiwnął głową. Przystąpiliśmy do stołu. Po kilku minutach protokół był gotów (potem był ogłoszony w gazetach i wiarygodnie opisywał paraliż serca).

Potem wstał i popatrzył na mnie.

68