Strona:Zweig - Amok.pdf/52

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się inny, podziękowałem za jego zaproszenie i upewniłem go, że przyjdę punktualnie. I byłem też punktualny, aż nadto punktualny. Zgadł pan już napewno, że pędzony niecierpliwością byłem pierwszy w pałacu rządowym, otoczony milczącymi, żółtymi sługusami, którzy kołysząc się na bosych stopach biegali tam i napowrót przez salony i wyśmiewali mnie poza plecami — jak mi się zdawało w przyćmionej świadomości. Przez kwadrans byłem jedynym Europejczykiem pośród tych cichych przygotowań i tak samotny że słyszałem tykanie mego zegarka w kieszeni kamizelki. Potem nadeszło nareszcie kilku urzędników rządowych z rodzinami, wkońcu także gubernator, który mnie zaszczycił dłuższą rozmową, bo mu, jak mi się zdawało, płynnnie i zręcznie odpowiadałem, aż... aż straciłem całą zimną krew i zacząłem się jąkać.

Pomimo, że byłem plecami oparty o drzwi, prowadzące do sali, uczułem naraz, że ona weszła, że musi być niedaleko; nie umiem panu powiedzieć, w jaki sposób powstała we mnie ta pewność, ale mówiąc z gubernatorem, uczułem naraz w pobliżu jej obecność. Na szczęście gubernator skończył niedługą rozmowę — zdaje mi się, że byłbym się zresztą nagle odwrócił, tak silne było to tajemnicze uczucie, tak palącem — pragnienie. I rzeczywiście, zaledwie odwróciłem się, zobaczyłem ją w tem samem miejscu, gdzie ją przeczułem. Stała, rozmawiając pośrodku jakiejś grupy, w żółtej balowej sukni, która uwydatniła jej szczupłe ramiona, ślicznie zarysowane, połyskujące matowo, jak kość słoniowa. Uśmiechała się. Przystąpiłem bliżej, nie mog-

48