Strona:Zweig - Amok.pdf/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gdzieś jakaś kobieta leżała w gorączce. — A także i w taki sposób, jak ta kobieta tu żądała odemnie — pomagałem dawniej w Europie, na klinice. Ale wtedy czułem, że ten człowiek mnie potrzebuje, wiedziałem, że ratuję kogoś przed śmiercią, albo zwątpieniem — i tego się żąda, przychodząc komuś z pomocą — tego uczucia — że tamten mnie potrzebuje.
Ale ta kobieta, nie wiem, czy potrafię to panu opisać — ta kobieta drażniła mnie od tej chwili kiedy wstąpiła pozornie przypadkiem, przejeżdżając, drażniła mnie swoją dumą i wywoływała opór z mej strony. Drażniła wszystkie... jakby to powiedzieć... drażniła we mnie wszystkie... uczucia zduszone, ukryte i tak złe, że stawały do walki przeciwko niej...

Do wściekłości doprowadzała mnie tem, że bawiła się w nieprzystępną lady, z nieopisanie zimną krwią załatwiając interes, w którym chodziło o śmierć i życie... A potem... potem... wkońcu żadna kobieta nie nabawia się tych przypadłości wskutek golfa... Wiedziałem... to znaczy, przypominałem sobie czasem z przeraźliwą dokładnością — i to właśnie mnie tak męczyło — że ta chłodna, dumna, zimna kobieta, która podnosiła brwi, kiedy tylko na nią, prawie odpychająco, spojrzałem... że ta sama kobieta dwa, czy trzy miesiące przedtem tarzała się w łóżku z mężczyzną... naga, gorąca, jak zwierzę... obydwa ciała złączone z sobą, jak dwie pary warg, jęczące może jeszcze z rozkoszy. To była owa myśl dokuczliwa, która mnie napadła wtedy, kiedy ta kobieta spojrzała na mnie tak nieprzystępnie, chłod-

35