Strona:Zweig - Amok.pdf/32

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie, nie, ja nie mam gorączki... napewno nie... mierzyłam sama codziennie od... czasu, jak zaczęły przychodzić te omdlenia. Nigdy gorączki, zawsze tylko 36.4, nigdy więcej. Żołądek jest także w porządku.
Waham się przez chwilę. Cały czas już drażni mnie podejrzenie, czuję, że ta kobieta chce czegoś odemnie. Nikt nie przyjeżdża na takie pustkowie, żeby rozmawiać o Flaubercie. Przez jedną, dwie minuty daję jej czekać.
— Przepraszam panią — mówię potem poprostu — czy mogę zadać pani parę pytań?
— Naturalnie, doktorze, pan przecież jest lekarzem — odpowiada, już znowu obrócona plecami i bawi się książką.
— Czy pani miała dzieci?
— Tak, syna.
— A miała pani przedtem... myślę wtedy... czy nie zauważyła pani podobnych symptomów, jak teraz?
— Tak.
Ma teraz zupełnie inny głos. Całkiem czysty, stanowczy, nie szczebiocący, zupełnie nie nerwowy.
— A czy jest możliwe... przepraszam za to pytanie... że pani się teraz znajduje w tym samym stanie?
— Tak.
Ostro jak brzytwa i przenikliwie pada to słowo. W jej odwróconym profilu nie drgnęła ani jedna linja.

— W takim razie byłoby może najlepiej, gdybym

28