Strona:Zweig - Amok.pdf/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mi na myśl, że ja sama powinnabym się pana poradzić... a że właśnie przejeżdżaliśmy tędy, pomyślałam sobie... ale pan jest teraz pewnie zajęty... przyjdę inym razem...
Nareszce odkrywasz karty! — pomyślałem sobie odrazu, ale nie dałem nic poznać po sobie, tylko zapewniłem ją, że zawsze będzie dla mnie zaszczytem służyć jej, kiedy zechce.
— To nie jest nic poważnego — powiadziała obracając się w pół i jednocześnie przeglądając książkę, którą zdjęła z półki — nic poważnego... drobnostka... kobiece historje... zawroty głowy... omdlenia... Dziś rano podczas jazdy, kiedy skręcaliśmy, upadłam nagle „raide morte”, boy musiał mnie podnosić w samochodzie i szukać wody... może szofer jechał za prędko... nie myśli pan, doktorze?
— Nie mogę nic o tem sądzić. Czy pani miewa częściej takie omdlenia?
— Nie, to znaczy... w ostatnich czasach... właśnie w ostatnich czasach... tak, takie omdlenia, nudności...
Stoi znowu przed szafą z książkami, wkłada jedną książkę napowrót, wyjmuje drugą i przerzuca kartki. To dziwne: dlaczego robi to tak nerwowo... dlaczego nie podniesie oczu pod welonem? Naumyślnie nie mówię nic. Mam ochotę dać jej poczekać. Nareszcie zaczyna znowu w swój szczebioczący sposób:
— Prawda, doktorze, że to nic niebezpiecznego? Podzwrotnikowa gorączka, lub coś podobnego?....
Przystępuję do niej. Cofa się.

— Musiałbym najpierw sprawdzić, czy pani ma gorączkę. Czy mogę poprosić o puls?

27