Strona:Zweig - Amok.pdf/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I tak mówi prędko, coraz prędzej, nie dając mi przyjść do słowa. Coś nerwowego, niepewnego jest w tej próżnej gadaninie, tak, że się to i mnie udzielać zaczyna. Dlaczego mówi tak prędko i tak dużo, pytam się w duszy, dlaczego się nie przedstawia, dlaczego nie zdejmuje wolonu? Czy ma gorączkę? Czy jest chora? Czy może obłąkana? Denerwuję się coraz bardziej, bo odczuwam całą śmieszność sytuacji, stoję przed nią oniemiały, zalany potokiem jej słów. Nareszcie zatrzymuje się na chwilę, tak, że mogę ją poprosić na górę. Daje znak, żeby boy pozostał, i wychodzi przede mną na schody.
— Bardzo tu ładnie u pana — mówi, rozglądając się po moim pokoju — Ach, jakie śliczne książki, chciałabym je wszystkie przeczytać — przystępuje do szafy z książkami i ogląda tytuły. Pierwszy raz, odkąd się znalazła u mnie, milczy przez chwilę.
— Czy mogę pani służyć herbatą? — pytam. Nie obraca się i patrzy na tytuły książek.

— Nie, dziękuję panu, doktorze.. musimy zaraz wracać... nie mam dużo czasu... jestem tylko na małej wycieczce... Ach, pan ma tu Flauberta, ja go tak szalenie lubię... cudowny, wprost cudowny... „Education sentimentale”... widzę, że pan czyta także po francusku. Jak pan wiele umie!... Tak, Niemcy uczą się wszystkiego w szkole... To naprawdę nadzwyczajne, tyle języków!... Wice-rezydent wierzy w pana, mówi zawsze, że pan jest jedynym, któremu by się oddała pod nóż... nasz poczciwy Surgeon potrafi tylko grać w bridge’a. Zresztą, wie pan — (ciągle jeszcze stoi tyłem) — dziś przyszło

26