Strona:Zweig - Amok.pdf/265

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Niech się pan o niego nie troszczy — zawołała do mnie dziewczyna po francusku i chwyciła mnie silnie za ramię, jak gdyby mną chciała potrząsnąć — to stara historja między mną a nim, nie od dzisiaj.
I znowu, błyskając zębami, jakby gryść gotowa, zawołała głośno do niego:
— Posłuchaj tylko, ty stary lisie!... Powiedziałam: że prędzej rzucę się do morza, zanim wrócę do ciebie — słyszałeś?
Gospodyni i druga dziewczyna zaśmiały się znowu hałaśliwie i idjotycznie. Widocznie musiała to być dla nich codzienna zabawa, zwykły dowcip. Ale mnie nie było przyjemnie patrzeć, jak teraz ta druga dziewczyna nagle z udaną czułością przycisnęła się i tuliła do niego, a on nie miał odwagi jej odepchnąć, wzrok jego padł na mnie, bojaźliwie zmieszany. Poczułem wstręt do tej kobiety, która zbudziła się naraz z swej ospałości tak pełna złości, że aż jej ręce drżały. Rzuciłem pieniądze na stół i chciałem wyjść, ale ona powiedziała:
— Jeżeli ci ten człowiek zawadza, wyrzucę go, jak psa. On musi mnie słuchać. Napij się jeszcze ze mną szlaneczkę! Chodź!

Przycisnęła się do mnie z nagłą, fanatyczną czułością. Odrazu poznałem, że udawała tylko na to, żeby tamtego człowieka podrażnić. Przy każdem swem poruszeniu spoglądała szybko w jego stronę, a mnie robiło się nieprzyjemnie, gdy widziałem jak zaczynało w nim wszystko drgać, jakby rozpaloną stal miał w członkach. Nie zważając na nią, patrzyłem tylko bezustanku na niego i drżałem wewnętrz-

261