Strona:Zweig - Amok.pdf/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czy to zresztą nie będzie trwało za długo. Czy pan naprawdę nie jest zmęczony?
— Nie, zupełnie nie.
— Dziękuję panu... Nie napije się pan?
Szukał czegoś w ciemności. Coś zabrzęczało, dwie czy trzy — w każdym razie kilka butelek, które stały obok niego. Ofiarował mi kieliszek whisky, w którym umaczałem usta, on zaś odrazu wychylił cały. Przez chwilę milczenie stanęło między nami, jak mur. Wtem dzwon okrętowy wybił w pół do pierwszej.

— Chciałbym panu opowiedzieć coś, co się zdarzyło... Niech pan przypuści, że lekarz w małem miasteczku... albo właściwie na wsi... lekarz, który...
Przerwał znowu. Naraz gwałtownie przysunął swoje krzesło do mnie.

— Tak nie pójdzie. Muszę panu opowiedzieć wszystko dokładnie od początku do końca, inaczej mnie pan nie zrozumie. To się nie da przedstawić jako przykład, jako teorje... muszę panu opowiedzieć to, co się mnie samemu wydarzyło...Wtedy nie ma się wstydu, ani ukrywania się... przedemną ludzie też się rozbierają do naga, pokazują mi swoje strupy, mocz i ekskrementa... jeżeli się chce pomocy od kogoś, nie można nic przemilczać... Więc nie będę panu opowiadał o jakimś legendarnym lekarzu... rozbiaram się przed panem do naga i powiadam panu: ja... zapomniałem o wstydzie w tej przeklętej samotności, w tym przeklętym kraju, który człowiekowi duszę wyjada i szpik wysysa z kości.

20