Strona:Zweig - Amok.pdf/239

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Czy pogardzasz mną teraz, kiedy Ci wyznałam, że się sprzedawałam? Nie, wiem, że mną nie pogardzasz, wiem, że rozumiesz wszystko i rozumiesz także i to, że zrobiłam to dla Ciebie, dla Twego drugiego ja, dla Twego dziecka. W tej strasznej sali kliniki położniczej otarłam się o nędzę, wiedziałam, że na tym świecie biedny jest zawsze poniżony, że jest ofiarą, a ja nie chciałam za żadną cenę, żeby Twoje dziecko, Twoje jasne, piękne dziecko wyrastało w dusznych szumowinach podłości ulicznej, w zatrutem powietrzu podwórza! Jego delikatne usteczka nie powinny były znać żargonu pospólstwa, jego białe ciało nie powinno było czuć na sobie grubej, cuchnącej pleśnią bielizny nędzarzy — Twoje dziecko powinno było mieć wszystko, całe bogactwo świata, powinno było wznieść się znowu do Ciebie, w atmosferę Twego życia.

Dlatego, tylko dlatego, mój ukochany, sprzedawałam się. Nie było to dla mnie ofiarą bo to, co zresztą nazywają honorem i wstydem, nie miało dla mnie znaczenia; nie kochałeś mnie Ty jedyny, do którego moje ciało należało naprawdę, więc uważałam, że to było zupełnie obojętne, co zresztą działo się ze mną. Pieszczoty mężczyzn, nawet ich namiętność nie wzruszały mnie do głębi, mimo, że niektórych z nich szanowałam i nieraz, pamiętna własnego losu, doznawałam współczucia dla ich nieodwzajemnionej miłości. Wszyscy byli dla mnie dobrzy, wszyscy, których znałam, rozpieszczali mnie, wszyscy odnosili się do mnie należycie. Był między nimi jeden hrabia, wdowiec, ten sam, któremu udało się wyrobić przyjęcie naszego syna

235