Strona:Zweig - Amok.pdf/234

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dy nie opuścił, nawet nie mając przekonania, że to Twoje dziecko. Byłbyś mnie pocieszał, dał mi pieniądze, dużo pieniędzy, ale zawsze z tą tajemną niecierpliwością, żeby odsunąć do siebie tę niewygodną, tę nieprzyjemną sprawę. Zdaje mi się, że byłbyś mnie nawet namówił, żebym pozbyła się dziecka przed czasem. A tego bałam się najbardziej, — bo czegóż nie byłabym zrobiła dla Ciebie, jeżelibyś był zażądał, jakże umiałabym Tobie czegoś odmówić! Ale to dziecko było dla mnie wszystkiem, było przecież Twojem dzieckiem, powtórzeniem Ciebie samego, ale nie tego szczęśliwego, beztroskiego, którego nie umiałam przywiązać do siebie, tylko Ciebie — (tak sobie wyobrażałam) — na zawsze mnie oddanego, uwięzionego w mojem ciele, związanego z mojem życiem. Miałam Cię nareszcie, czułam Ciebie, czułam, jak Twoje życie rosło we mnie, mogłam Cię żywić, dawać Ci pić, pieścić Cię, całować, ile tylko moja dusza zapragnie! Dlatego byłam taką szczęśliwą, mój ukochany, kiedy się dowiedziałam, że będę matką Twego dziecka, dlatego przemilczałam Ci o tem, bo teraz nie mogłeś mi już uciec.

Ale, mój ukochany, miesiące te nie były tylko pełne szczęścia, tak jak je sobie z początku wyobrażałam w myślach, były to miesiące także pełne męki, pełne wstrętu do ludzkiej podłości. Nie było mi lekko, o nie!.. W ostatnich czasach nie mogłam już pracować, żeby mój stan nie wpadł w oko krewnym i żeby nie napisali do domu. Od matki nie chciałam brać pieniędzy i pomagałam sobie, aż do chwili porodu sprzedażą biżuterji, jaką miałam

230