Strona:Zweig - Amok.pdf/230

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie żałowałam tej pierwszej nocy! Pamiętam jeszcze dziś, że kiedy spałeś, kiedy słyszałam Twój oddech, czułam Twoje ciało, byłam tak blisko Ciebie, płakałam w ciemności ze szczęścia.
Rano spieszyłam się, żeby odejść wcześnie, musiałam iść do magazynu i nie chciałam doczekać się Twego służącego, wolałam, żeby mnie nie widział. Kiedy stanęłam przed Tobą już ubrana, wziąłeś mnie w ramiona; patrzyłeś na mnie długo, czy było to może wspomnienie, które zafalowało w Tobie, czy wydawałam Ci się tylko ładną? Potem pocałowałeś mnie w usta. Uwolniłam się lekko z Twojego uścisku i chciałam odejść, wtedy spytałeś:
— Czy nie chcesz zabrać kilku róż?
Powiedziałam, że tak. Wtedy wziąłeś cztery białe róże z kryształowego wazonu na biurku (ach, znałam go już z owej bytności ukradkiem w czasach dzieciństwa) i dałeś mi je. Całowałam je jeszcze długo potem.
Postanowiliśmy przedtem, że spotkamy się znowu pewnego wieczoru. Przyszłam i znowu było rozkosznie. I jeszcze trzecią noc mi darowałeś. Potem powiedziałaś, że musisz wyjechać — ach, jakże nienawidziłam tych podróży jeszcze w dzieciństwie! I przyrzekłeś mi, że mi dasz natychmiast znać po powrocie. Dałam Ci adres na poste restante — nazwiska nie chciałam Ci wyjawić. Nie chciałam zdradzić mojej tajemnicy. I znowu dałeś mi parę róż na pożegnanie — na pożegnanie...

Codziennie przez dwa miesiące pytałam na poczucie... ale pocóż pisywać tę piekielną mękę oczekiwania, rozpaczy! Nie oskarżam Cię, kocham Cię

226