Strona:Zweig - Amok.pdf/212

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na świat, tam, w lodowato-zimnym przedpokoju bojaźliwie ukryta przed matką, siedziałam z książką w ręku przez całe popołudnie na czatach, w naprężeniu, jak struna, która drgała, skoro tylko Ty się ukazałeś. Byłam zawsze przy Tobie, zawsze w naprężeniu, zawsze w ruchu, ale Ty tak mało odczuwałeś to, jak naprężone sprężyny w zegarku, ukrytym w Twej kieszeni, który w cieniu cierpliwie liczy i mierzy godziny Twego życia, towarzyszy Ci wszędzie z niedosłyszalnem biciem serca i na który tylko raz na miljon tykających sekund padnie Twój wzrok. Wiedziałam wszytsko o Tobie, znałam wszystkie Twoje przyzwyczajenia, wszystkie Twoje krawaty, wszystkie Twoje ubrania, znałam także, w najkrótszym przeciągu czasu, wszystkich Twoich znajomych i dzieliłam ich na sympatycznych i wstrętnych. Każdą chwilę mego życia od trzynastego do szesnastego roku żyłam tylko Tobą.Ach, jakież głupstwa popełniałam! Całowałam klamkę, której się Twoja ręka dotknęła, ukradłam resztkę wypalonego papierosa, który rzuciłeś, wchodząc do kamienicy i schowałam, jak świętość, bo Twoje wargi dotykały go... Sto razy wybiegałam wieczorem pod jakimkolwiek pozorem na ulicę, żeby zobaczyć, w którem z Twych okien świeci światło, by w ten sposób świadomie czuć Twoją obecność. A w tym czasie, kiedy wyjeżdżałeś — serce przestawało mi bić ze strachu, kiedy widziałam, jak Twój poczciwy Jan znosi ze schodów żółtą podróżną walizkę — w tym czasie moje życie zamierało i stawało się czemś zupełnie bez sensu. Chodziłam wtedy mrukliwa, znudzona, zła i musiałam tylko bar-

208