Strona:Zweig - Amok.pdf/211

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się zazwyczaj dzieli i rozdrabnia, cała moja nieśmiała a jednak już rozwijająca się istota rwała się niecierpliwie do Ciebie. Byłeś dla mnie... — jakże mam Ci to opisać? Wszelkie porównanie jest za słabe: — byłeś dla mnie wszystkiem, mojem całem życiem. Wszystko istniało tylko wtedy, jeżeli pozostawało w jakimkolwiek związku z Tobą. Ty zmieniłeś moje całe życie. Dotychczas obojętna i mierna uczennica w szkole, stałam się naraz pierwszą w klasie, czytałam tysiące książek do późna w nocy, bo wiedziałam, że Ty kochasz książki, zaczęłam, ku największemu zdumieniu mojej matki, z zawziętą wytrwałością ćwiczyć się na fortepianie, bo myślałam, że Ty lubisz muzykę. Czyściłam moje suknie i naprawiałam przy nich wszystko, żeby przed Tobą wyglądać schludnie. Strasznie nieprzyjemnie było mi, że na moim starym fartuszku szkolnym (był skrojony z szlafroka mojej matki) miałam po lewej stronie wstawioną kwadratową łatę. Bałam się, że mógłbyś ją zobaczyć i pogardzać mną z tego powodu, dlatego przyciskałam zawsze do niej teczkę z książkami, kiedy biegłam po schodach na górę, drżąc ze strachu, żebyś tej łaty nie spostrzegł! Ale jakaż to była głupota z mej strony, przecież Ty nigdy prawie na mnie nie patrzyłeś...

A jednak przez cały dzień nie robiłam właściwie nic innego, tylko czekałam na Ciebie i szpiegowałam Cię. W naszych drzwiach wchodowych było wycięte okrągłe okienko, przez które można było widzieć Twoje drzwi. To okienko — nie, nie śmiej się, mój ukochany, jeszcze dziś, jeszcze dziś nie wstydzę się tego — to okienko było mojem okiem

207