Strona:Zweig - Amok.pdf/209

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

od kiedy uczułam w sobie ów miękki, pieszczotliwy wzrok, byłam stracona. Później, nawet dość prędko potem, dowiedziałam się, że darzysz owem obejmującem, przyciągającem do siebie, otulającem a jednocześnie rozbierającem spojrzeniem zawodowego zdobywcy każdą kobietą, która się do Ciebie zbliży, każdą dziewczynę, sprzedającą w sklepie, każdą pokojówkę, która Ci drzwi otwiera, że to spojrzenie nie jest zupełnie świadome, nie wypływa z woli czy z upodobania, tylko że Twoja czułość dla kobiet sama przez się sprawia to, iż Twoje spojrzenie, zwracając się ku nim, staje się miękkie i ciepłe. Ale ja, trzynastoletnie dziecko, nie przypuszczałam tego wtedy: byłam cała jak w ogniu. Myślałam, że ten pieszczotliwy wzrok dotyczy tylko mnie, mnie jedynej, i w tej sekundzie zbudziła się we mnie, dopiero napół rozwiniętej, kobieta, która odtąd na zawsze już miała należeć do Ciebie...
— Kto to był? — spytała moja przyjaciółka.
Nie mogłam jej zaraz odpowiedzieć. Nie byłam w stanie wymówić Twego nazwiska, które już w tej jednej, tej jedynej chwili stało się moją tajemnicą.
— Ach, jakiś pan, który tu mieszka w kamienicy — wyjąkałam niezręcznie.
— Ale dlaczego się tak strasznie zaczerwieniłaś, kiedy popatrzył na ciebie? — zaśmiała się szyderczo, z złośliwością ciekawego dziecka.
I ponieważ czułam, że domyśliła się mojej tajemnicy i z niej szydziła, krew jeszcze bardziej uderzyła mi do głowy.

— Głupia gęś — powiedziałam zirytowana. By-

205