Strona:Zweig - Amok.pdf/205

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

byś zrozumiał, jak wielką moc miałeś już od samego początku nad tem bojaźliwem, onieśmielonem dzieckiem, jakiem byłam wtedy. Zanim sam wszedłeś w moje życie, otaczał Cię już przedtem promienny nimb, atmosfera bogactwa, oryginalności, tajemnicy — — my wszyscy, mieszkańcy domu, na przedmieściu, ludzie, których życie obraca się w ciasnem kole, zawsze ciekawi nowości, czekaliśmy już niecierpliwie na Twoje sprowadzenie się. I jak to zaciekawienie się Twoją osobą spotęgowało się we mnie, kiedy pewnego popołudnia wracałam ze szkoły do domu, a wóz meblowy stał przed domem!.. Tragarze wynieśli już na górę większą część rzeczy, same ciężkie „kawałki”, a teraz nosili już tylko pojedyńcze drobiazgi; stanęłam przed drzwiami, żeby podziwiać to wszystko, bo Twoje rzeczy były tak osobliwe, jakich nigdy dotąd nie widziałam; jakieś indyjskie bożki, włoskie rzeźby, wielkie, o jaskrawych barwach obrazy, a wkońcu książki, takie śliczne, że nie przypuszczałam nigdy, że istnieje coś podobnego. Wszystkie książki zostały najpierw złożone jedne na drugich przy drzwiach, tam odbierał je Twój służący, oczyszczał i okurzał każdą zosobna dokładnie trzepaczką i piórkiem. Krążyłam ciekawie naokoło ciągle rosnącego stosu książek, lokaj mnie nie odganiał, ale też i nie zachęcał wcale; wobec tego nie miałam odwagi dotknąć żadnej. Oglądałam tylko nieśmiało zboku tytuły, były między niemi francuskie i angielskie, a niektóre w językach, których wcale nie znałem. Zdaje mi się byłabym mogła godzinami im się przypatrywać: wtem mnie matka zawołała do pokoju.

201