Strona:Zofia Kowerska - Pani Anielska.djvu/32

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

biednej kobiety nie zdołały uratować duszy Zbrożka... poczęła tęsknić szalenie do ciszy i szczęśliwości życia klasztornego, do swojej Madonny, do swojej celi, do dzieci, które ją kochały. Ona, nędzna, uciekła od tego wszystkiego, ale tam było jej życie! Tam mogła służyć Panu Jezusowi i ludziom dobrze czynić: „Dopuśćcie do mnie maluczkich, bo ich jest królestwo niebieskie“. Pan Jezus kochał dzieci, więc kochać je nie było grzechem.... A Pani świata która tam ręce z ołtarza łaskawie wyciągała...




— Co to się stało?
Siostra Kunegunda biegła do furty przerażona, bo nikt nigdy jeszcze tak za dzwonek nie szarpał. Musiało się stać jakieś nieszczęście!
— Co się tam dzieje?
Odpowiedział jej dobrze znany głos księdza Onufrego, kapelana i spowiednika zakonu:
— Szedłem na jutrznię i w ciemności potknąłem się o jakieś ciało. Jedna z sióstr, bo w habicie i welonie... ale bez życia. Nie wiem, która, poznać w ciemności nie mogę... Ciało wychudzone, lekkie jak ciało dziecka...
— Siostra Rozalia, nasza święta! — krzyknęła siostra Kunegunda. — Zanadto pracowała, zanadto umartwiała ciało, nie sypiała prawie wcale. Ja jeszcze wczoraj mówiłam, że się zabije tem życiem... Ale skądże na dworze za furtą?... za furtą?...
Pobiegła w głąb domu, wołając na siostry. Zebrało się ich kilka strwożonych i wylękłych. Zemdloną siostrę Rozalię poniosły do jej celi, gdzie łóżko