Strona:Zofia Kowerska - Pani Anielska.djvu/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kocha i że ty ją kochasz!.. Już ani Madonny, ani klasztoru swego nie zobaczysz nigdy! Będziesz miała mnie jednego! Ha, ha, ha! Ty myślałaś, że duszę moją weźmiesz pod twoje anielskie skrzydła. Ale ja ci te skrzydła oberwę i będziesz łachmanem w moim ręku! Co dla mnie dusza! Dla mnie tylko jeść, pić, używać, a deptać po wszystkiem, co mi na przeszkodzie stanie! A widzisz, żem ja potężny! Potrafiłem skruszyć kajdany i kraty więzienne, potrafiłem ciebie wyrwać z klasztoru i sprawić, żeś złamała przysięgę — czysta siostro Rozalio! I ty razem ze mną pójdziesz do piekła, bo tego Bóg nie daruje, żeś go oszukała.
Biedna kobieta oddawała swoją nędzę Panu Jezusowi, żeby ją przyjął jako okup za duszę męża. Cierpiała w milczeniu, wznosiła ku dręczycielowi swemu oczy bolesne, modliła się bezustanku; ale przyszła chwila, w której straciła odwagę. Poznała, że była bezsilną wobec szatana, że już nic nie potrafi odebrać mu duszy męża, i prosiła już tylko Pana Boga o śmierć. Ale o śmierć nie uprosisz, gdy ci nie jest przeznaczona. Kobieta żyła w męce, konała ciągle w duszy, a umrzeć nie mogła. Musiała patrzeć na rozpustę i pijaństwo męża i jego towarzyszy, musiała słuchać najstraszniejszych bluźnierstw, widzieć przynoszone nocą łupy, a czasem domyślać się morderstwa z okrwawionych ubrań i maczug; musiała patrzeć na wstrętne rozpustnice, towarzyszki herszta i jego kolegów, a gdy wódka szał swój Zbrożkowi wsączyła, wtedy często plecy biednej kobiety spływały krwią niemiłosiernych razów. Choć się modliła o cnotę przebaczenia i kochania nieprzyjaciół, nie mogła serca swego oczyścić od nienawiści. Nienawidziła teraz męża. Śmierć nie przychodziła, żadne wysiłki