Strona:Zofia Kowerska - Pani Anielska.djvu/29

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się wydało, jakiś smutek, powaga i surowość zachmurzyła Jej dziewicze czoło.
— Matko, on tak błaga!!.. Duszę jedną ocalić i oddać ją niebu... „I zbawion będzie mąż niewierny żony wiernej“. Co mam czynić, o Pani? Skiń ręką, jeżeli chcesz, bym została przy Tobie. Każ mi służyć sobie!
Pani Anielska milczała biała i zimna na ołtarzu. Z Jej twarzy nie wyczytała wyroku ta konająca z bólu i rozpaczy u Jej stóp kobieta.
— Matko, Matko! — jęczała, uderzając czołem o zimną posadzkę, łamiąc ręce, łkając tak beznadziejnie, że dziw, iż to łkanie jej piersi nie rozsadziło.
Dusza w męce trzepotała się, jak ptak dręczony. Stopy Bożej Rodzicielki były zimne, usta Jej kamienne, czoło surowe, a do duszy siostry Rozalii przenikało coraz głębiej spojrzenie oczu Zbrożka, wołających o ratunek. W jej uszach brzmiał głos dobrze znany, jak dzwon poważny a dźwięczny. Broniła się od tej złudy, od coraz mocniej ogarniającej ją pokusy. Czy to szatan, czy to szatan ją kusił?
Przysięgała, że go nie opuści aż do śmierci, a opuściła go!.. wierna żona nie powinna...

Z ust siostry Rozalii wyrwał się nagle ostry krzyk, zerwała się z kamiennej posadzki jak szalona, pobiegła do bocznych drzwi, otworzyła wewnętrzne rygle i rzuciła się przed siebie bezprzytomna, w ciemność nocną. Wpadła w otwarte ramiona, które ją ogarnęły i zabrały jak swoją własność.



Nie było już siostry Rozalii. Na pierwszym popasie zdjęła okrywający ją od stóp do głów, a przy-