Jakże ona pragnęła ukojenia! Myślała, że je znajdzie u stóp Pocieszycielki strapionych, tęskniła do Jej białych nóżek... Tymczasem trzeba było dać dzieciom podwieczorek, potem zająć je robótkami, wreszcie ułożyć je do odpoczynku, a ta burza wewnętrzna darła duszę siostry Rozalii na strzępy, miotała nią, jak morze miota szczątkiem rozbitego okrętu.
Wreszcie nadeszła upragniona noc. Siostrze Rozalii zdawało się, że gdy się znajdzie u stóp Pani Anielskiej, uciszy się w niej wszystko, dusza spocznie jak ptak, który schował głowę pod skrzydło... Ale choć błagała ze wszystkich sił, choć się użalała swego bólu, jednak na prawdziwą modlitwę zdobyć się nie mogła, ani na zdanie się na wolę Opatrzności. Była w niej walka, miotał nią wicher rozpaczy; na rezygnacyę nie było jej stać.
— Daj mi Matko, zapomnienie — błagała — bo mi ta pamięć przeszłości toczy serce jak robak żarłoczny! Myślałam, że Ty mnie ukoisz, Matko, tymczasem Twoje stopy są zimne pod mojemi spalonemi gorączką ustami i nie chcesz wyciągnąć do mnie rąk, nie chcesz mię wziąć pod swój płaszcz. Przemawiałaś do mnie; tak, tak, przecie słyszałam!.. Przemów i teraz! Powiedz, co mam uczynić!
Usta Pani Anielskiej nie drgnęły. Stała na ołtarzu biała, cicha, jakby obojętna na ziemską rozterkę, w której się męczyło serce siostry Rozalii.
— Matko, on mówi, że ratunek może mu przyjść tylko ze mną... Że ja jedna jego duszę... Matko, jam przysięgała jako żona... Za którą przysięgą mam iść?..
Pani Anielska nie poruszyła się, tylko siostrze
Strona:Zofia Kowerska - Pani Anielska.djvu/28
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.