Strona:Zofia Dromlewiczowa - Siostra lotnika.djvu/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A może chcesz się poprostu pokłócić Tomaszu trochę, to powiedz odrazu.
Tomek roześmiał się.
— Nie, już mi przeszło.
— Więc mów dalej swoim zwyczajnym, swobodnym językiem.
— Mówię poprostu, że dziedzina skrzydeł nie została według mnie dostatecznie wyzyskana.
— To znaczy?
— To znaczy, mówiąc twoim literackim językiem, że zostały pewne możliwości, któremi postanowiłem się zająć.
— Ty?
— Tak, właśnie ja.
— I jak to uczynisz?
— Nie tracąc drogocennego czasu (widzisz Asiu ja też umiem mówić wyszukanym stylem) zabieram się dzisiaj do roboty.
— Która będzie polegać?
— Na sporządzeniu sobie pary pięknych skrzydeł.
— I zamierzasz przy ich pomocy latać?
— W każdym razie spróbuję.
— To szaleństwo Tomku.
— Miałaś mówić Tomaszu.