Strona:Zofia Dromlewiczowa - Siostra lotnika.djvu/176

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zapaliła lampkę i szybko zaczęła się ubierać. Tomek widocznie też nie spał, gdyż po chwili otworzyły się drzwi i zajrzała głowa chłopca:
— Nie śpisz Asiu? — zapytał cicho.
— Obudziłam się przed chwilą. A tyś spał, Tomku?
— Spałem trochę, ale już nie śpię od godziny, usłyszałem, że się poruszasz, więc przyszedłem.
— Tomku, czy była jakaś wiadomość?
Chłopiec potrząsnął przecząco głową.
— Tomku, powiedz mi czy to znaczy, że Jankowi stało się coś złego?
— Nie, chyba nie, — odpowiedział niepewnym głosem.
Może motor się zepsuł?
— W takim razie opuściłby się na wodę.
— Może nie zdążył wyrzucić benzyny.
— Nie wierzę w to. Janek jest taki przytomny.
— A jeżeli nawet zdążył, to może zginąć bez żadnej pomocy.
— Ależ Asiu, jakiś okręt by go spostrzegł.
— Zapomniałeś, że Hausner widział osiemnaście przejeżdżających okrętów, a żaden go nie zauważył.
Tomek milczał. Przez chwilę mignęła mu w