Strona:Zofia Dromlewiczowa - Siostra lotnika.djvu/175

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Może telefon zepsuty — powiedział Tomek i podnosił słuchawkę. Telefon działał jednak prawidłowo.
— A może zapomnieli poprostu zadzwonić.
— Połączył się przeto z wielkim trudem, gdyż telefon był wciąż zajęty z redakcją.
— Nie, nie mamy żadnych wiadomości. Zachodzi obawa, że coś się wydarzyło Mirskiemu podczas burzy.
Te ostatnie słowa zachował Tomek dla siebie, powtórzył tylko drżącym trochę głosem:
— Nie, niema jeszcze żadnych wiadomości, oczekują lada chwila.
Asia rozpłakała się nagle.
— Asiu, kochanie uspokój się, nie płacz. Napewno za chwilę dowiemy się, że Janek leci szczęśliwie — uspokajała ją matka.
Dziewczynka jednak nie przestawała płakać. I podczas tego płaczu, zmęczona zasnęła widocznie, w każdym razie nie pamiętała, co się z nią stało. Teraz obudziła się, słysząc bicie zegara. Leżała w różku, widocznie matka rozebrała ją i położyła.
— Ach Boże, spałam tyle godzin i nic nie wiem, co się dzieje, napewno były już jakieś wiadomości od Janka.