Strona:Zofia Dromlewiczowa - Przygoda.djvu/73

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Zmarnował mi się cyrk, — powiedział, — kiedyś wszystko to zupełnie inaczej wyglądało.
— Jak? — zapytała ciekawie Karolinka.
— O, zupełnie inaczej.
Linoskoczek wtrącił się do rozmowy:
— Nie występowaliśmy w takich małych miasteczkach jak tu.
— Tak, tak, kiedyś było zupełnie inaczej. Miałem zwierzęta i świetnego pogromcę zwierząt.
— Co się z nim stało?
Stary machnął ręką.
— Zginął! — powiedział krótko.
— Zwierzęta go pożarły? — zapytała z przerażeniem Karolinka.
Lecz starego nie interesował los pogromcy zwierząt.
— Pijaczyna był — powiedział obojętnie. — Lecz o niego mniejsza, można go było zastąpić, gorsze, że mi zwierzęta pozdychały. To mnie zgubiło.
— A dziś niema pan wcale zwierząt? — zapytał Antoś.
— Owszem, mam konie, sam prowadzę tresurę i mam osła także, ale to nie wystarcza.
— Mieliśmy dobrego muzykanta, ale opuścił