Strona:Zofia Dromlewiczowa - Przygoda.djvu/72

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ku, — on był główną atrakcją cyrku. Wogóle nie wiedzie nam się w tym miesiącu.
— Ale dlaczego? — pytała Karolinka, która czuła się nad wyraz rozczarowaną.
Przybyła tutaj w nadziei, że otoczy ją gwar cyrkowy, atmosfera wesela i zabawy. Tymczasem we wnętrzu woza, i na pustej przestrzeni placyka było niewymownie smutno.
— Dlaczego wam się nie wiedzie?
Stary człowiek pokiwał głową.
— Czy to można wiedzieć dlaczego panienko? Nie mamy szczęścia poprostu.
Lecz Karolince nie wystarczało to wyjaśnienie. Każdy człowiek powinien mieć trochę szczęścia. Patrzyła przytem pytająco na Antosia.
— Mnie się zdaje, że oni są za mało atrakcyjni, — powiedział Antoś i zaczął wypytywać starego o szczegóły ich programu.
— Czy będziecie na przedstawieniu? — zapytał stary trochę nieufnie.
— Ależ tak, naturalnie, możemy nawet odrazu kupić bilety.
— Tak będzie najlepiej, — zgodził się stary uradowany. A gdy schował pieniądze do kieszeni, poprawił mu się znacznie humor.