Strona:Zofia Dromlewiczowa - Przygoda.djvu/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ty jesteś małe djablątko, które gdy chce, potrafi być aniołem, — zdecydował Antoś, śmiejąc się.
— W każdym razie jestem o tobie dziś dużo lepszego zdania, niż byłem wczoraj, — zapewnił Ludwik, a ta wątpliwej wartości pochwała uczyniła jednak pewne wrażenie na Jasiu.
— A teraz pójdziemy do cyrku.
— Mnie się zdaje, że ten cyrk nie ma powodzenia, — powiedziała Karolinka ze zmartwieniem, rozglądając się pustej przestrzeni.
Była to prawda. Wędrowny cyrk nie cieszył się powodzeniem. Po paru minutach Karolinka i Antoś, którzy dostali się do wnętrza budy, wiedzieli już o wszystkiem.
A więc, przedewszystkiem zachorował linoskoczek. Spadł przy wykonywaniu swego popisowego numeru. Nie zabił się wprawdzie, ale był tak mocno poturbowany, że o występach chwilowo nie mogło być mowy. Leżał w cyrkowym wozie, na wąskim łóżku, pokrytym postrzępioną kołdrą i zgorączkowanemi oczyma przyglądał się Antosiowi i Karolince.
— Tak, tak, — wzdychał stary właściciel cyr-