Strona:Zofia Dromlewiczowa - Przygoda.djvu/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szona, — niekiedy sobie myślę, że ta gra tłomaczy wiele, może Jaś dlatego tak się zachowuje, bo jest niezwykłem dzieckiem.
Teraz Jaś zmienił melodję. Tony, które płynęły teraz, brzmiały smutkiem i melancholją.
— On gra, jak dorosły człowiek! — zauważyła Janka.
— Czy czujesz, jaki on jest smutny? — zapytała Karolinka. — Gdy gra w ten sposób, myślę zawsze, że to dziecko jest nieszczęśliwe i opuszczone, a wszyscy na niego krzyczą i gniewają się.
— Ależ, Karołinko, przecież ty nigdy na niego nie krzyczysz.
— Tak, ale panna Anna niekiedy krzyczy.
— Nie trzeba przesadzać — uspokoił ją Ludwik — Jaś gra pięknie, ale w życiu powiniem być normalnym, dobrze wychowanym chłopcem.
— Patrzcie, jaki się z niego zrobił mentor — mruknął Antoś — zupełnie jakby sam już był dorosłym i jakby mu nikt w domu nie przypominał, aby prowadził się porządnie.
— Jednak Ludwik jest poważniejszy od ciebie — powiedziała Janka, stając w obronie brata. Zresztą jest trochę starszy — dodała.
— Naturalnie, że jest poważniejszy, ale patrz,