Strona:Zofia Dromlewiczowa - Przygoda.djvu/53

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— To on umie grać?
Kiwnęła głową nadsłuchając.
Skrzypek zatrzymał się widocznie w jakimś miejscu, gdyż melodja brzmiała teraz równo i wciąż z tego samego oddalenia.
— Tak, to Jaś. Poznaję jego piosenkę.
Melodja, jaką grał Jaś, była bardzo prosta i rzewna.
— Co on gra?
— To jego własna piosenka, — wyjaśniła Karolinka, a widząc, że Janka nie rozumie jej, dodała z dumą:
— To on sam skomponował.
— W takim razie jest bardzo zdolny.
— Tak, tylko niebardzo chce mu się uczyć. Ale jego profesor, bo w Warszawie uczy się u profesora konserwatorjum, mówi, że może zostać świetnym skrzypkiem, posłuchajcie tylko.
Tony skrzypiec płynęły poprzez ciszę ogrodu, łączyły się z pogodną, spokojną zielenią drzew, z przepojonem słońcem powietrzem, i trafiały wprost do uczucia słuchających dzieci.
— Nigdybym nie przypuścił, że ten Jaś potrafi tak grać.
— Prawda? — podchwyciła Karolinka ucie-