Strona:Zofia Dromlewiczowa - Przygoda.djvu/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ale co takiego? — zapytał Ludwik, który jako najbardziej praktyczny i uznający przedewszystkiem rzeczy konkretne, poczuł lekkie znudzenie podczas tego, jak uważał, „bujania w obłokach“.
— Gdybym to wiedziała! Nie wiem właśnie! Niekiedy myślę o tem, jakby to było dobrze, gdyby nagle ukazał się jakiś obcy pan.
— Pan — przeraził się Antoś — dorosły pan?
— I może chciałabyś, aby klęczał w blasku księżyca i wyznał ci swą miłość?
— E, głupstwa pleciesz — oburzyła się Karolinka. Zupełnie o czem innem myślałam.
— A więc wróć, Karolinko, do poprzedniego miejsca. Nagle ukazuje się dorosły pan…
— Tak, dorosły pan, przygląda mi się uważnie, wyciąga z kieszeni wieczne pióro!
— Czy zechce pani podpisać ten kontrakt? — pyta niezwykle melodjnym i uprzejmym głosem.
— I naturalnie okazuje się, że to słynny reżyser filmowy, który ujrzawszy cię poczuł, że jesteś jedyną osobą, zdolną odegrać główną rolę w jego najnowszym filmie, — dokończył Antoś patetycznym głosem.
— Tak, zresztą może to być również dobrze reżyser teatralny, byleby ukazał się niespodziewanie