Strona:Zofia Dromlewiczowa - Przygoda.djvu/141

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ten ktoś w tajemnicy przed prawdziwymi właścicielami usiłował zagarnąć ten skarb, czy to coś co jest ukryte.
— Skarb! — stanowczo stwierdził Jaś.
— Nie wiem, może skarb, chociaż to mi się wydaje takie dziwne.
— A teraz, Karolinko, ja pojadę na rowerze, — poprosił Jaś słodkim głosem, — tak długo się tu nasiedziałem w pokoju.
Chcąc nie chcąc poszła Karolinka do pokoju panny Anny i uzyskała dla Jasia pozwolenie.
Sama zaś usiadła na ławce przy brzozowym mostku i zamyśliła się.
Czyżby doprawdy ukryty był gdzieś w zamku tajemniczy skarb? Czyżby rzeczywiście istniała jakaś niewiadoma nikomu tajemnica? Skarb! Słowo to posiadało dziwny urok i Karolinka powtarzała chętnie to słowo w myśli, a nawet kilkakrotnie powtórzyła je szeptem:
— Skarb! Skarb!
Cóż to być mogło?
Wyobraźnia Karolinki przedstawiała sobie ogromne worki, ukryte w jakiejś tajemniczej skrytce, może zakopane głęboko pod ziemią, a może ukryte w nieznanem nikomu sklepieniu. Worki te były