Strona:Zofia Dromlewiczowa - Przygoda.djvu/120

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

słuchanie, jego rozmowy z Karolinką, Janka nie odpowiedziała natychmiast na wezwanie.
— Janko, Janko! — wołała Karolinka.
Dopiero po kilkakrotnem wołaniu drzwi się otworzyły i Janka weszła do pokoju z miną niezmiernie obrażoną.
— Jestem!
— Co ci się stało, Janeczko? — zapytała Karolinka niespokojnie.
— Nic mi się nie stało.
— Masz taką zasępioną twarz. Czy spotkała cię może jakaś nieprzyjemność — martwiła się, Karolinka.
Lecz ten dowód troskliwości przyjaciółki nie wzruszył wcale Janki.
— Jestem! — powtórzyła. — Skończyliście już wasze tajemnicze narady?
Antoś uśmiechnął się złośliwie.
— Janeczko, zdaje się, że jesteś nieco zazdrosna, — powiedział.
— Wiesz! — odpowiedziała Janka tonem pełnym pogardy.
— Ależ, Janko, nie gniewasz się chyba? — zapytała Karolinka zaniepokojona.
— Na ciebie się nie gniewam.