Strona:Zegadłowicz Emil - Motory tom 2 (bez ilustracji).djvu/433

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Zatarasowała ulicę ławami ze skweru, autem ciężarowym, przewróconym tramwajem —
— — z motorniczym rozmawiać nie wolno — — proszę z przesiadką na dwójkę — — zda się, już nigdy nie będzie normalnego dnia jazdy z przesiadką lub bez —
Z poza ocłony prażą tamci gęsto — ; — ślepa, zła siła; pomyłka dziejów; rzuceni tu wy chlustem zachłanności o władzę, o posiadanie, o stan posiadania; — ta zła, fatalna siła rzuciła tu synów przeciw ojcom, braci przeciw braciom; — okrucieństwo: wielka tragedia ludzka.
Krzyk — płacz — — pochód przystanął —
Cisza straszna —
Nagle porwał się przedni łom konduktu: na barykadę! — — pędzą — wyrywają z bruku kamienie — pędzą — coraz bliżej — — Salwa! — padły trupy robotnicze, zaścieliły ulicę; — niema czasu na usuwanie towarzyszy! Poprzez nich! — Raptownym skokiem zdobywa tłum barykadę; — wycofuje się przeciwnik; — usunięta przeszkoda — pochód rusza —
Gniew i złowrogość płonąca — — Dlaczego? zaco? — Boją się trupa? — tej małej, biednej trumny się boją? — o cześć wam panowie! — Z ust do ust podaje się wiadomość — niedowiary! —: rozkaz padł tam z gmachów rządowych —: „stłumić twardą ręką!“ — kogo? — swoich? — jak wrogów, jak najeźdźców? — co stłumić? — głód?, nędzę?, bezrobocie? — przekonanie, że świat pracy zapanuje pierwej czy później — tu tam, powszędy — ? — więc to tak? — Zobaczymy! — Naprzód!!