Strona:Zegadłowicz Emil - Motory tom 2 (bez ilustracji).djvu/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Więc już teraz! — Uczucie: jak przed maturą; dość obrzydliwe; fe! — zebrać się w kupę; gdzież tak, do czego to podobne.
Za chwilę — same nogi idą wiotkie i zeszmaciałe; korpus na nich tak tylko; głowa — ; — staje ta niepewna całość cielesna u okrutnych drzwi — „hadesowe drzwi straszliwe“ — ciężko się otwierają — mocno trzeba pchać — taki tam instrument pneumatyczny wrogi i oporny.
Zaraz na lewo w szklanej klatce cerber hadesu, współczesny, jednogłowy, bardzo srogi, możny; — kto? do kogo? po co? — autor? — auror, zawsze ci autorzy — tam pierwsze piętro —
Schody kamienne, stukotliwe. — Powoli — przezornie — stopień po stopniu — dobrze i przy stanąć — tak serce wali opętane.
Pierwsze piętro — jest — napis: dyrekcja —
Puka; — cisza; raz jeszcze; nic; więc wchodzi — pusto; nikogo. Bezradność chwilowa — lecz z korytarza podbiega jakiś ruchliwy, wytworny człowieczek — do kogo? proszę? autor? tak, tak, tak, — proszę, pan łaskawie, pofatygować się do sekretariatu, proszę, pan dyrektor dopiero koło południa, proszę, stale koło południa, tylko, nie wcześniej, to nic, absolutnie bez znaczenia, proszę, do czego tu dyrektor potrzebny — proszę —
Sekretariat; głowa z nieskazitelnym przedziałem pochylona nad biurkiem, ludzie mają wieczne zajęcia z papierzyskami, więc tego, coby to właściwie, bo... obok biurka: olbrzymie czarne oczy — włosy zaczesane do tyłu, na karku gruby, ciężki splot — —