Strona:Zegadłowicz Emil - Motory tom 1 (bez ilustracji).djvu/326

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

się uczą medycyny — na wywrót. — Każdy swe ordynarne, wstrętne i niebezpieczne zdrowie niszczy i tępi; handluje się wszystkim co szkodzi, zcherlacza, miażdży; — za adres kurwy, od której można złapać na pe syfa płaci się dziesięć koron; a jej dwadzieścia pięć — targu niema — idź se do zdrowej, tam bedziesz mioł tanij! — Za niezawodny przepis wywołania dużej i długotrwałej gorączki — sto koron, nóżki na stół! — Sąsiad obok — najbliższe łóżko, w otoczonym kolczastym drutem szpitalu w Morawskiej Ostrawie, młody brunecik, maturzysta, w mundurku chadzał jeszcze gimnazjalnym — miał stale czterdzieści stopni; tak jakoś bestia umiała; — aż tu raz miał, proszę was, czterdzieści pięć stopni; no, tego już było za dużo; za dużo tego dobrego. Lekarz z wrzaskiem na Władka Skowrona, tak temu brunetowi było, że jużby się dawno w nim białko ścięło; brunet na to, że on ma, widać wytrzymalsze białko niż zazwyczaj bywa, a żółtko, jak z tym? — Ledwo się potem wymigał.
Szła chytrość na chytrość, podstęp na podstęp; lekarze flaki sobie wypruwali, żeby tylko nakryć markiranta, żeby go tylko na podrywkę plątaczki złowić, żeby tylko do wielkiego saka śmierci! — Markirant, w tej zewsząd zacieśnionej nagonce, stawało się najchlubniejszą godnością, tytułem chwały ówczesnego osobnika płci męskiej pomiędzy osiem' nastym a pięćdziesiątym rokiem życia. Czasem się demaskacja chytrej swołoczy lekarskiej udawała. Lecz do czasu — instynkt samozachowawczy zwyciężał zawsze; to jedno, zdrowie trzeba było mieć w pełni: