Strona:Zegadłowicz Emil - Motory tom 1 (bez ilustracji).djvu/260

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dymi nogami; na policzki i szyję wypełzły jej czerwone plamy jak duże liszaje.
Po ataku gwałtownego kaszlu, pan radca sądowy Kalina, kręcąc rozdygotanymi palcami, grubego jak serdelek papierosa z „siedemnastki“ w bibułce marki „Club“, powołał na świadka sumarycznego, mającego bezstronnie potwierdzić i słuszność jego cesarskokrólewskich tez historiozoficznych i trafność wyjścia z karo — Cyprjana.
— a co ty na to? — młody jesteś, panie ten, bystrzej patrzysz — powiedz —
Cyprjan po namyśle odrzekł w stronę sufitu—:
— biomalc z chrzanem —,
a to było takie powiedzonko uniwersalne wtedy, które oznaczało generalnie wszystko i nic; — co jakiś okres napataczają się w potocznym słownictwie takie bzdury; n. p. „uj, zgadza się“, albo „no ja bą“, lub „jak ta lala“, „nóż a widelec“, „ręka noga mózg o ścianę“ i t. d. — obiegają one wtedy miasta i wsie, zarażają młodych i starych, wciskają się do wygódek i gabinetów ministerialnych, wszędzie, są jak szarańcza, diabolo, bi-ba-bo, jo-jo i inne epidemie kokluszu, grypy, jaglicy i ślepej kiszki; — a ów biomalc to był jakiś wtedy skuteczny lek na niedokrewność, jak nieprzymierzając dzisiaj owomaltina; lek taki w czasach wojen jest bardzo ważną rzeczą, łatwo wtedy o anemię; a że z chrzanem, no to właśnie całe głupstwo.
Wysierdziwszy się poczęli gracze na nowo.
Zabawny rytuał tego, panie ten, radcy Kaliny. — Podczas zbierania kart odkładał papierosa na brzeg stołu — zawsze uprzednio zmiatając odstawionym