Strona:Zdzisław Kamiński - W królestwie nocy.pdf/84

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie jest łatwe, tam ciężkie warunki eksploatacyi... nowa gałąź kopalni. Ale pan przecież silny, muskularny, pan powinien temu zadaniu z łatwością podołać. Płaca niewielka, jednak do życia skromnego wystarczy.
— Mamy dzieci — panie dyrektorze.
— A! są? ładne? dziewczęta? co? — pewnie każde wykapana matka.
— Chłopcy... mówią, że do mnie podobne.
— To źle, będą może miały i pański temperament. Ale, a propos tego pańskiego temperamentu — mówił dalej tonem przeciągłym — zmienił się? złagodniał z wiekiem? Co? Tak sądzę, tak przypuszczać należy, bo jeśliby się kiedy okazało, że nie to...
Nie dokończył, ale Szarski domyślił się reszty. Załatwiwszy urzędowe formalności rozpoczął bezzwłocznie służbę. — Rewir, który otrzymał, był istotnie nie do pozazdroszczenia. Szyby głębokie, chodniki wąskie i niskie. Ze ścian sączyła się ustawicznie woda, wentylacya była utrudnioną i niedostateczną, kaganki paliły się krwawym płomieniem wydzielając obficie kopeć. Duszność zwiększała jeszcze wysoka w podziemiach temperatura spowodowana głębokością kopalni.
Szarski wychodził codziennie z kopalni, tak zmieniony, że dzieci na jego widok chowały się czasem przerażone. Kapelusz i włosy miał zlepione nieraz jedną skorupą błota. Twarz i ręce czarne od kopcia, suknie tak przemoczone, że przewieszone do wyschnięcia tworzyły pod sobą wielką kałużę wody... A jednak mimo pracy w tak ciężkich warunkach Szarski los swój znosił bez szemrania. Miał posadę stałą, byt i przyszłość zapewnioną, skończyła się nareszcie ta włóczęga, ta cyganerya wstrętna, w czasie której sterał przedwcześnie zdrowie i kawał życia zmarnował.