Strona:Zdzisław Kamiński - W królestwie nocy.pdf/72

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

komitetów balowych zabezpieczał go zupełnie jego wygląd upośledzony mocno pod względem powabów, mogących działać na płeć piękną. Utykał trochę na lewą nogę, choć starał się zawsze bardzo maskować ten błąd organiczny; nie mógł jednak chodzić w masce na twarzy, która przypominała buldoga, a trochę orangutana, do czego się przyczyniał także rzadki i cienki zarost, rosnący dziko na brodzie i pod brodą. Dirrer zresztą nie miał prawie czasu zajmować się czynnościami wydziałowego. W dzień: wykłady, sala rysunkowa, laboratorya, gabinety, wieczorem siedział w akademickiej kawiarni i wertował pilnie wszystkie dzienniki.
Ale razu pewnego zauważył któryś z kolegów, że Dirrer nie zawsze ma oczy zwrócone na gazety, że często, aż nadto często wybiega jego badawcze spojrzenie ku tej stronie, gdzie po za ladą kasową siadywała zazwyczaj kasyerka i kelnerka zarazem — Liza. — W Lizie kochali się wszyscy potrochę. Był to ładny typ Niemki, blondynki jasnej, o cerze przejrzysto-białej z leciuchnym, zaledwie dostrzegalnym rumieńcem, o oczach z bladego szafiru, pełnych melancholii i słodkich rozkosznych tajemnic.
Nowina ta gruchnęła pomiędzy kolegami sprawiając niemałą sensacyę. — Przyniósł ją pierwszy Ścibor, nazywany ogólnie także Wścibskim, co doskonale illustrowało jego babską trochę naturę.
Ścibor wpadł do czytelni, zacierając z radością ręce:
— Słuchajcie chłopcy! jest nowina! — zawołał — pyszności! — jak was kocham.
— Cóżeś znów wymyszkował ciekawego i mądrego — spytał Garszyński vulgo Powaga.
— Ciekawego z pewnością, a że on mądry, dał dowód.