Strona:Zbigniew Uniłowski - Dwadzieścia lat życia t1.djvu/340

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wano „Bajki“: „Bajki cudowne... bajki czarowne... opowiadała nianiusia siwa...“
Okazało się, że większość pensjonariuszy posiada tytuły. Synowie arystokratycznych rodzin. Kamila to dziwiło, że ci chłopcy biegają podrapani, że chodzą na czworakach, wrzeszczą i zachowują się jak zwykli śmiertelnicy. Ale to nastawienie sprawiło, że pewien drugoklasista, syn bogatego kupca z Warszawy, odezwał się kiedyś do Kamila: — „Masz minę jakbyś połknął wszystkie herby całej Polski, a popatrz tylko na tych chłopaków, jacy to morowcy“. Ale ci „morowcy“ uczyli się jednak marnie; młodsi bisurmanili się, urządzali psie figle, starsi pili alkohol, urządzali burdy. Kiedyś czterech siedmio‑ i ośmio­‑klasistów zaprosiło w tajemnicy przed profesorem Kotliną koleżankę do pokoju na drugim piętrze; tam spili się wszyscy i wybuchł z tego wielki skandal. Młodsi gapili się przez dziurkę od klucza i przez szpary. Kamil nie dał się namówić do podpatrywania, co nie wpłynęło na zbliżenie z rówieśnikami. Oprócz arystokratów w internacie byli przeważnie synowie zamożnych rodzin, głównie kupieckich lub przemysłowców. Był tam jeden chłopiec, którego dyrektor Kolusz trzymał za darmo. Nazywał się Bień i był synem rzeźnika z Warszawy. W roku 1917 przedostał się z hallerczykami do Francji, gdzie cierpiał nędzę. W Paryżu, na stopniach Opery zajął się nim jakiś milioner amerykański, zabrał go do Ameryki, stamtąd wysłał na wychowanie do internatu dyrektora Kolusza i po pewnym czasie przestał za niego płacić. Bień często opowiadał kolegom swoje przygody, słuchali go nawet chętnie uczniowie wyższych