przeróżne manipulacje, tak, aby dzieląc objatę dla swego żywego majątku, nie osunąć się razem ze wspaniałym mundurem w kupę gnoju. Chlew był więcej jak ciasny, policjant chłop rosły i dnia tego dość podrażniony.
Żona wyszła przed dom, i pyzatą twarz usianą kropelkami potu skierowała w stronę szarzejącego w mroku zadu swego męża.
— Wont! ryjusie cholerny! — krzyczał policjant — boś mi całe cholewy omazał czemciś! Bodajeś, draniu jeden, nic dobrego w życiu nie zaznał!
— Lolcia! wyjmij ten drut z gęby!
Lolcia siedziała na samotnej belce po przeciwległej stronie podwórka i żuła spory kawałek drutu kolczastego. Miała dwa lata i nie zwracała uwagi na słowa matki.
Żona zdjęła bluzkę. Niepokoił ją drut w ustach dziewczynki, ale też nie chciało jej się przejść kilkanaście metrów w skwarze. Rzuciła mężowi:
— Ignac, wyjmij Lolci drut z pyska!
— Paszła szczecińcu! Co jej wyjąć? — Ozwał się głos z otchłani jakby.
— Olaboga, ależ upalisko. Drut ssie, wyjmij jej!
— U Michalaków chłopak połknął drut kolczasty!
— I co?
— Żyje z drutem!
— Co robi!
Strona:Zbigniew Uniłowski - Człowiek w oknie.pdf/234
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.