Przejdź do zawartości

Strona:Zbigniew Uniłowski - Człowiek w oknie.pdf/154

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Musisz się z tego wyleczyć, inaczej zwarjujesz, albo zagłodzisz się na śmierć. — Przedewszystkiem musisz móc z nią mówić, ponieważ teraz pleciesz jej pewnie różne sentymentalne bzdury. Tedy więc słuchaj co masz robić: wynajdziesz jakiś zaciszny kącik, umaisz go i zwabiwszy tam przyczynę łez, które w tej chwili ronisz, dasz jej istotne dowody swojej miłości. Niech cię Bóg broni, żebyś teraz miał spacerować z nią przy księżycu i dawać jej kwiaty. — Wszystko to będziesz robił potem. W przeciwnym razie umrzesz i gorzko później wyrzucać będziesz sobie swoją lekkomyślność. A teraz idź już i pozwól mi wrócić do rzeczy wyższych, — to mówiąc spojrzałem czule na tom „Pałuby“.
Przyjaciel mój podbiegł do mnie z okrzykami radości, chciał mnie zdaje się uścisnąć, — ale ja żywo wskoczyłem na piec i w ten sposób uniknąłem zgniecenia klatki piersiowej. Z pieca pożegnałem go serdecznie i gdy wyszedł, zacząłem robić to, co na początku niniejszego opowiadania.


∗                ∗

Minęło parę miesięcy; liście już opuściły drzewa i połączyły się z ziemią. Osłabłe promienie słońca, nie były już w stanie opalić policzków śmiejących się kobiet, — a ja, osiwiały już trochę na skroniach, kończyłem czytać „Pałubę“. Pewnego niedzielnego ranka zjawił się mój przyjaciel.