Strona:Zbigniew Uniłowski - Człowiek w oknie.pdf/155

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Miał minę nieco zdziwioną i począł mówić z oburzeniem:
— Nie spodziewałem się, że z ciebie będzie taki drań. — Wyleczyłem się wprawdzie z miłości, ale za parę dni będę miał sprawę w sądzie i do dnia wczorajszego byłem pod obserwacją psychjatry. Historja tego wszystkiego jest krótka: — gdyś mi wtedy poradził — przeklęta niech będzie ta godzina — żeby dać jej „istotne dowody“ mej miłości, przypomniałem sobie, że w naszej rodzinnej wiosce Soskisoski był zwyczaj okazywania swej miłości zapomocą dawania pannie różnych przysmaków. Tak więc poszedłem w nocy do ogrodu zoologicznego, porwałem fokę, wydobyłem z niej serce i wątrobę, wykrajałem parę ładnych kawałków tłuszczu, kupiłem przytem parę świec i trochę pachnącego mydła i zaprosiłem pannę do zacisznego pokoiku, umaiwszy go poprzednio. Rzeczywiście przyszła bardzo chętnie, — wówczas ja wydobyłem swoje przysmaki i zacząłem ją częstować z uśmiechem szczęścia.
Ale ta głupia zaczęła krzyczeć i chciała czmychnąć. Drzwi jednak były zamknięte na klucz, dziwiła mnie trochę jej chęć do ucieczki, bo przecież widziała jak je zamykałem. Rozgniewał mnie jej upór, dość miałem tego wszystkiego, zacząłem jej pchać w usta wątrobę, a potem tłuszcz i serce foki. Ktoś wywalił drzwi, zabrano nas oboje do szpita-