Strona:Zbigniew Uniłowski - Żyto w dżungli.djvu/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

do zjedzenia, kiedy ksiądz przyjemnie zmrużył oczy i napełnił kieliszki, nie czekając na słowa księdza, coś w rodzaju: „Aby nam się dobrze działo“, wychyliłem gwałtownie kieliszek i kiedy go postawiłem, spotkałem się ze wzrokiem Grzeszczeszyna, wyrażającym upomnienie, zrozumienie i może jeszcze litość!
Piliśmy wódkę, przekąski były na ząb, ksiądz często mówi takie słowa: „Co tam, panowie! No, trzaśnijmy jeszcze po jednym! Wypić można, byle w miarę!“. Wszelkie symptomy pijackie, bo teraz już wiedziałem, że ksiądz to alkoholik, przypomniałem sobie wrażenie jakie na mnie zrobił gdy go zobaczyłem, jego wypukłe, szkliste oczy i nalaną twarz. Byłem odurzony, zły, wykrętnie odpowiedziałem księdzu na pytanie, co mnie tu sprowadza. Rozmowa ożywiała się, gasła, wreszcie ksiądz zaproponował, aby pójść obejrzeć kolegjum, które się buduje, i przy tej okazji złożyć wizytę siostrom. Wstaliśmy, poszurgaliśmy trochę nogami, ksiądz wziął kapelusz i parasol i ze słowami przy drzwiach: „Proszę, proszę, pan będzie łaskaw, ja tu gospodarz“ — wyszliśmy na rozmokły trakt. Nic się nie poprawiło na niebie, było brudne jak pomyje, wiatr ciął rzadkim deszczykiem, marszczył kałuże na drodze. Szliśmy w milczeniu, ksiądz lewą ręką podciągał sutannę, podskakiwał, pomagał sobie parasolem w utrzymaniu równowagi. W oddali ostrzyła się wieżyczka kościoła, właśnie zbliżała się do niej spasła, brunatna chmura, brzuchem nadziała się na szpic, pomyślałem sobie nieprzytomnie, że teraz z tego brzucha wypłynie może coś wstrętnego. Ale nic takiego się nie stało, tylko ksiądz wskazał parasolem w stronę wieżyczki i powiedział: „O, tam jest nasz kościół“. Grzeszczeszyn zapytał, gdzie, ale właśnie tam już nic nie było widać, bo chmury zakryły. Kiedy jest niepogoda i kiedy się widzi nieskończoną czerwoną budowlę i obok poukładane cegły, a wokół jakieś strużyny i wogóle nieporządek, to jest to widok nieprzyjemny i nadzwyczaj nudny. Kolegjum było, owszem — solidne, postawne, miało być kiedyś skończone. Ob-